Beret/hat - Solar
Torebka/bag - Parfois
Futerko/faux fur - F&F
Sukienka/dress - Rinascimento
Buty/shoes - Quazi
Rękawiczki/gloves - Cropp
Korale/ necklace - Aldo
Zimowa aura, a tym bardziej ujemne
temperatury wymuszają na nas konieczność noszenia ciepłych ubrań.
Niektórzy niezmiennie twierdzą, że najlepsze na mrozy są
naturalne futra, osobiście jestem wielką przeciwniczką tego typu
odzieży, bo noszenie martwego zwierzaka na sobie jest dla mnie po
prostu formą współczesnej dewiacji. Bo jak można świadomie
wspierać kuśnierstwo, które bazuje na obdzieraniu zwierzęcia ze
skóry żywcem!? Ktoś kto cieszy się z nowego futerka, to tak jakby
jednocześnie cieszył się z cierpienia niewinnego zwierzęcia. Coś
okropnego! Jest to skrajne okrucieństwo, wygląda na to, że
kanibale bywali bardziej „ludzcy”, a człowiek współczesny już
tak nisko upadł, że dla własnej satysfakcji bestialsko morduje
stworzenia, które również są na granicy wyginięcia. Nie bardzo
wiem o co tu chodzi? Futra sztuczne są równie piękne i wyglądają
wystarczająco naturalnie, żeby je swobodnie nosić, bez obawy o
nasze sumienie. Niby XXI wiek, a człowiek wciąż zachowuje się,
jak jaskiniowiec, który zwalcza inne gatunki żeby przetrwać.
Rozwój cywilizacyjny jest ponoć faktem, jednak najwyraźniej nie
każda mentalność poddaje się temu rozwojowi. Jestem pewna, że
większość normalnych ludzi, gdyby musiało obedrzeć zwierzę z
futra żywcem, zrezygnowałoby z noszenia owego futra! Być może
trzeba to odczuć na własnej skórze, żeby przekonać się –
jakkolwiek to brzmi metaforycznie! Dlatego zanim kupicie prawdziwe
futro zastanówcie się nad cierpieniem tych stworzeń, prawdziwe
futro najładniej wygląda na żywym lisie, na pewno nie na
człowieku!
Bazą mojej zimowej stylizacji jest
futerko sztuczne F&F, które nie tylko świetnie wygląda, także
jest ciepłe i przyjemne w dotyku, noszę je drugi sezon z
powodzeniem. Ponieważ futerko jest krótkie i jednak w ciemny
kolorze, warto je urozmaicić kontrastową, barwną sukienką, która
w tym przypadku wygląda na intensywnie amarantową spódnicę. Jest
to przełamanie pewnej konwencji – ciepłe futerko zestawiamy ze
zwiewnym szyfonem. Osobiście nigdy nie lubiłam różu,
jednak z czasem przekonałam się, że fajnie ograny wcale nie musi
dawać kiczowatego efektu. Jestem również zwolenniczką stopniowego
„uwalniania” koloru, dlatego bardzo rzadko zestawiam ostre kolory
jeden obok drugiego, w tym przypadku amarant powraca na berecie, ale
jest już przygaszony i dyskretniejszy, a uwagę skupia przede
wszystkim pomysłowa kokarda, która sprawiła, że kupiłam ten
beret. Róż w trzeciej odsłonie pojawia się na torebce, wpada w
bordo, a sama torebka ma ciekawy tłoczony wzór - zwielokrotnione
deltoidy. Czarne dodatki wydały mi się oczywiste, dlatego są tu
czarne rękawiczki i rajstopy, które tworzą zamierzone kontinuum z
butami – uwielbiam je, bo mają fajną cholewkę, która
perfekcyjnie dopasowuje się do łydki, a to jednak rzadkość. Dla
urozmaicenia dodałam biało-czarne korale, dzięki temu futerko
zyskało nowy look, naszyjniki nie muszą być wyłącznie zestawiane
z sukienkami lub bluzkami, z okryciem wierzchnim równie fajnie
współgrają. Jest po prostu inaczej. Dlatego zachęcam
do eksperymentowania z własnym stylem, unikajcie typowych setów
z wystaw sklepowych, nie kopiujcie bezmyślnie pomysłów
projektantów, bo na pewno potraficie same stworzyć interesujący
outfit, który nie będzie kopią tego, co popularne i dostępne dla
każdego.