Fot. Ewelina Osmólska
Tym razem w mojej
stylizacji ewidentnie widać, że nie mogłam zdecydować się na –
'być albo nie być Pocahontas'. Dlaczego? Bo również
chciałam 'być albo nie być dziewczyną ze starożytnej doliny
Nilu'. Niby zagmatwane, ale z drugiej strony łączenie stylów
to świetny pomysł na odświeżenie naszego wizerunku, czasem warto
zaskoczyć nie tylko ludzi na ulicy, ale i samą siebie. W każdej z
nas drzemie kreatywność, tak więc zachęcam do eksperymentowania.
Mój look bazuje na sweterku połyskującym złotą nitką,
który solidnie ozdobiono zielonymi frędzlami – trudno tu
nie dostrzec indiańskich inspiracji. Idąc za ciosem dodałam długie
kolczyki z szarych piór, które już totalnie kojarzą
mi się z Pocahontas. Jednak na tym koniec, bo tak naprawdę nie
chodziło mi o upodobnienie się do Indianki, stąd też pojawiły
się legginsy w egipskie hieroglify. Kolor legginsów wpisuje
się w całość, poza tym boho uwielbia wzory – w tym przypadku ma
to znaczenie. Torebka połyskuje w słońcu i nie kontrastuje z
legginsami. Pozostałe elementy są zielone – bluzka, buty i
bransoleta z jaspisu przypominają, że frędzle przy swetrze również
są zielone, więc gra kolorów jest tu wciąż obecna. Ta
stylizacja to patent na łączenie tego, co tylko pozornie jest
krańcowe, zabawne że w tym zestawieniu rdzenna Ameryka i odległy
dla niej Egipt, wcale nie wyglądają obco.
Legginsy – Black Milk Clothing
Sweterek – Asos
Buty – Bertie
Kolczyki – Glitter
Torebka - Wittchen
Bransoleta – rękodzieło z
jaspisu
Bluzka - Vila